Wysłany: Czw 17:37, 20 Mar 2008
Temat postu:
no to teraz ja, jeżeli za bardzo się w kręcę w literata to przepraszam ale bardzo lubie pisać
Zaczyna się letni dzień. Jest rok 2016.
Delikatnie budzą mnie promienie słońca wpadające przez okno sypialni, i śpiew całej masy ptaków za lekko otwartym oknem.
Obok widzę śpiącą kobietę z delikatnie odsłoniętą z pościeli białą piersią<
Wstaję i rzucam okiem na półkę gdzie stoją dwie nagrody grammy za najlepszy zespół jazz-rockowy, a tuż obok Oscar za najlepszą rolę męską. Nagle czuję jak oplatają mnie ciepłe delikatne ręce i słyszę jej ciche troskliwe „dzień dobry” które mówi zawsze z małym uśmiechem na twarzy.
Do pokoju wbiega nasz 4ro letni syn. Przytulam go z całej siły i mówie mu jak bardzo go kocham.
Na śniadanie 3 lekkie letnie kanapki wegetariańskie i szklanka soku pomarańczowego.
Słońce wpada do kuchni rzucając na lekko zielonkawe ściany cień stojących na parapecie kwiatów lekko kołyszących się od porannej bryzy.
Idę do swojego królestwa(pokoju obwieszonego z każdej strony gitarami różnego rodzaju) aby jeszcze przed wyjściem rozegrać się trochę. Dziś wybrałem gitarę yamaha PM którą dostałem od Pata Metheny’ego po ostatnim wspólnym jam sesion.
Dziś nie idę do teatru dostaliśmy wolne po wczorajszej bardzo udanej premierze nowego spektaklu, Więc ustawiłem się na próbę z chłopakami z zespołu, próba trwa do ok. 15;00
Mój zespół jest popularny od dłuższego czasu, nie jesteśmy gwiazdą jednego sezonu.
Wracam do mojego domu. Nie jest on ogromny, ale nie jest mały.
Z zewnątrz biały w stylu secesyjnym, za domem rozciąga się ogród z małym stawem.
Witam się z sąsiadem który też właśnie wraca do domu. Minęło pół dnia i nie zahaczył mnie ani jeden dziennikarz i ani jeden fotograf. W domu czeka Ona, widzę jak znów lekko uśmiecha się gdy mnie zauważyła, a jej lekko falowane brązowe włosy opadają na białe ramiona. Wita mnie także syn i pies którego rano nie widziałem bo biegał po ogrodzie.
Od 16 do 18 bawię się z synem. To jest czas tylko dla nas wyłączam wtedy telefon i nie interesuje mnie nic oprócz niego. Widzę jak w progu stoi Ona i lekko kiwając głową śmieje się z naszych wygłupów.
O 18 kolacja a na nią naleśniki, takie same jak te które robiła pani Krysia na obozach harcerskich. Po kolacji syn idzie spać bez żadnych problemów. Dzwonie do mamy rozmawiam z nią bardzo długo. Około 19 przychodzą nasi przyjaciele. Siedzimy w ogrodzie i przy dźwiękach gitary i dobrym winie oglądamy albumy ze zdjęciami z naszych wspólnych przygód. Od najdawniejszych lat kiedy to pojechaliśmy sami w Tatry w wieku18 lat.
Ile tego było : najpierw polskie góry- obcowanie z aniołami z Bieszczadach potem Tatry .
A potem to już poszło szybko Gerlach, Mont Blanc, Elbrus, potem kordyliery i Andy
I ostatnia wyprawa na Everest. Przyjaciele idą do domu. A my siedzimy jeszcze w ogrodzie i patrzymy na gwiazdy. Ona zasypia, zanoszę ją do sypialni, całuję. Idę zobaczyć syna.
Piszę ostatni wiersz,
„wieczór gdzieś tam
Z wiatrem ku nocy odpływa
Po kamieniach pną się myśli
W nieskończoność
Ku lotom bez granic
Do Bożych schronisk
Niepamięci drogą”
włączam piosenkę „jak wiatr” zespołu Pelton, jeszcze raz patrzę na nią.
I umieram siedząc na parapecie.
Jako człowiek który nigdy nie zachoruję na starość, kończę w wieku 27 lat tak jak Jimy Hendrix, Kurt Cobain, Hilel Slovak, Rafał Wojaczek, Edward Stachura, Jimy Morisson. Zapamiętany jako wiecznie młody poeta wyklęty. Staje się ikoną dla następnych 50ciu pokoleń młodych, zbuntowanych, niezrozumianych wędrowców.